Dzieci bardzo przejęte ale i bardzo szczęśliwe patrzyły jak prószy śnieg.
W końcu jest zima ,było tyle wolnych dni ,święta a śniegu było brak.
Weronika dostała nowe hanki (czyt.sanki) i jeździła a raczej siedziała na nich w pokoju
i udawała że zjeżdża z górki.
Nie dość że z braku śniegu to jeszcze wirusa złapała ,na szczęście miał łagodny przebieg.
Jak się potem okazało wreszcie wylazły ostatnie dwa zęby piątki i stąd to choróbsko .
Na widok śniegu klaskała w rączki i nie moga się doczekać wyjścia na dwór.
Dopiero w niedziele wybraliśmy się na spacer,oczywiście nie za długi bo pierwszy raz po chorobie.
Po tym wyjściu byłam lekko przejęta bo Niśka nie spacerowała ale prawie biegała
z otwartą bużka śmiejąc się .
A wieczorem parę razy pociągła nosem ,zakaszlała ze trzy razy ( w końcu nałykała się powietrza )
a czasami wiatr dawał o sobie znać i na tym koniec.
Rześkie mrożne powietrze okazało się zbawienne na zatkany nosek.
Uwiecznione pierwsze zetknięcie z zimą.
Widok na rzekę z mostu.
szal mamy
kurtka ( ma kaptur) Paco Rabanne
leginsy H&M
buty Zara
W tym roku nawet tyle śniegu jeszcze nie widzieliśmy ,więc czekamy .
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :)